sobota, 30 listopada 2013

Buczyna

Buczynę miałam przyjemność kiedyś jeść. Jest smaczna, ale trzeba się narobić przy jej wydłubywaniu z łupinki :)

Bukiew

"Dawne to czasy, gdy na pańskie stoły podawano bukiew. Czasu nie cofnę, ale do lasu po bukiew wybrać się można.
Buk zwyczajny (Fagus silvatica) jest pospolitym i bardzo charakterystycznym drzewem, raczej nie możliwości pomyłki z innymi roślinami.
Trójgraniaste, do 2 cm długości, brązowe orzeszki, nazywane bukwią, umieszone są po dwa w miękko owłosionej, zdrewniałej okrywie. Owoce buka dojrzewają od września do października, okrywa pęka na cztery części i orzeszki wypadają. Zbieramy je z ziemi pod drzewami, sprawdzamy czy nie są puste lub nadpsute. Nie każde drzewo  i nie co roku owocuje, dobre urodzaje trafiają się średnio co 7-10 lat. W sprzyjających warunkach zbieranie jest bardzo opłacalne, w ciągu godziny do kilku kilogramów bukwi, o ile mieszkańcy lasu nasz nie uprzedzą.

Bukiew jest jadalna na surowo i po uprażeniu, zawiera 30-40% tłuszczów, 20-23% białek, skrobię, cukry, sole mineralne, bogate w magnez, żelazo i wapń. Orzeszki buka są wysokoenergetyczne, 100 g prażonej bukwi to 576 kcal/100g.
Świeża bukiew ma ok. 16-20% wody, dość łatwo ulegają zepsuciu, jeśli chcemy dłużej przechowywać to należy je wysuszyć.

W bukwi zawarta jest też trująca fagina, alkaloid o oszałamiający działaniu podobnym do alkoholu. Notowano już zatrucia po spożyciu dużych ilości bukwi, objawy to ból głowy, brzucha, wymioty, biegunka. Na pytanie, jak dużo można zjeść by się nie zatruć nie jest łatwo odpowiedzieć, zależy to od wielu czynników. Na szczęście fagina łatwo ulega całkowitemu rozkładowi w wysokiej temperaturze, wystarczy bukiew lekko uprażyć w menażce, kubku lub na patelni. Poza tym faginy w bukwi jest bardzo niewiele i zjedzenie kilku orzeszków nie grozi zatruciem. Ja po zjedzeniu 3 garści świeżej bukwi nie odczuwam żadnych dolegliwości. 
Obłupanie bukwi z łupiny jest bardzo pracochłonne, przygotowanie porcji 0,5 kg to kilka godzin, dlatego już z tego względu zatrucia buczyną są bardzo rzadkie. Gdy jesienią wędruję i uda mi się zebrać troszkę bukwi to nie zaprzątam sobie głowy prażeniem, napycham do kieszeni i po drodze podgryzam na surowo. Jeśli jednak nazbieram więcej to prażę, zyskują na smaku i mam pewność, że mi nie zaszkodzą. Prażę bukiew również wówczas gdy chcę ją przechować na później oraz zamierzam nimi częstować innych.Bukiew można wykorzystywać tak jak inne orzechy, dodawać do różnych potraw (placuszki, kasze, sałatki), zrobić z nich batoniki itd. Bukiew traktuję jako sezonowy smakołyk, zdrowy i pożywny, nie tylko dla dzików ale i ludzi."

źródło:
http://bushcraftwilson.blogspot.com/

poniedziałek, 13 maja 2013

Próchnica

Nie omieszkam się pochwalić warstwą wspaniałej próchnicy, którą znalazłam w jednym z moich starych drzew:




Taka gleba, to idealna gleba pod kwiaty, warzywa, drzewa i krzewy owocowe.

Ta próchnica powstała z próchniejącego drzewa. Jest już dobrze przerobiona, ma lekką konsystencję i jest pełna odżywczych składników mineralnych potrzebnych do prawidłowego wzrostu roślin.

Dobrze dodać chociaż cienką warstewkę takiej próchnicy na wierzch donic.

niedziela, 12 maja 2013

Jak zrobić miód z mniszka lekarskiego czyli z mlecza


Jak zrobić taki miód?

Zaczynamy od znalezienia odpowiedniego, czystego ekologicznie miejsca. Kwiaty zbieramy na początku okresu ich kwitnienia czyli teraz właśnie jest najlepszy moment :) Do wykonania miodu potrzebujemy:
  • 500 kwiatów
  • 3 cytryny
  • 1 kg cukru
  • 1 litr wody
Zebrane kwiaty rozkładamy najpierw na białym papierze, najlepiej na balkonie i czekamy kilka godzin aż większość owadów sobie z nich pójdzie ;) Następnie dokładnie je płuczemy, a cytryny obieramy i kroimy na mniejsze kawałki. Do garnka wlewamy wodę, wrzucamy cytryny i zagotowujemy. Do gotującego się płynu wrzucamy kwiatki i całość gotujemy jeszcze na małym ogniu pod przykryciem około 15-20 minut (uprzedzam, że niezbyt przyjemnie to pachnie ;) ). Odstawiamy mieszankę na 12 godzin. 

Po tym czasie dokładnie odcedzamy kwiaty, do płynu dosypujemy cukier i gotujemy to około 1,5 godziny na wolnym ogniu co jakiś czas mieszając. Znów odstawiamy powstały wywar na 12 godzin w chłodne miejsce. 

Ostatnią czynnością jest podgrzanie gotowego miodu i przelanie go do wyparzonych słoików. Zakręcone słoiczki odwracamy do góry dnem, przykrywamy ściereczką i zostawiamy do ostygnięcia. W ten sposób zawekowane możemy przechowywać przez długi czas :)

Gotowy miód możemy używać do pieczenia (np pierników), smarowania pieczywa, naleśników, twarożku, słodzenia herbaty, a także jako syrop na kaszel i przeziębienie czy kurację wzmacniającą organizm. W smaku bardzo przypomina zwykły miód pszczeli i ma też taką właśnie konsystencję. Nadaje się oczywiście również na włosy :)) Wspaniale nawilża i odżywia. Tak jak zwykły miód możemy dodawać go do masek albo płukanek.

czwartek, 9 maja 2013

Ziołolecznictwo

04
SIE
2009
Korzeń mniszka lekarskiego lekiem na rakaPDFDrukujEmail
Schorzenia Rak
Przekaz mentalny zalecający zastosowanie korzenia mniszka lekarskiego — starożytnego ziołowego leku na wiele schorzeń — umożliwił wyleczenie osoby, która go otrzymała, z raka prostaty, w sytuacji gdy żadna inna terapia nie była już w stanie nic pomóc.
Korzeń dmuchawca jest często stosowany przez zielarzy w leczeniu wątroby, nerek i problemów z pęcherzem. W Chinach jest od stuleci stosowany w leczeniu pewnych postaci raka. Oprócz wielu innych związków zawiera między innymi bardzo dużo potasu i witaminy A.
Mężczyzna, który rozpropagował tę kurację, podkreślił w rozmowie telefonicznej, jaką z nim przeprowadziłem, że leczenie wątroby daje doskonałe wyniki. Przesłał mi ponadto normalną pocztą najnowszą metodę sporządzania proszku.
Jeśli stosujemy zioła i rośliny, to najlepiej świeże, przy czym produkt należy przygotować osobiście, jak to opisano na przykład w poniższym artykule. Kiedy kupujemy zioła lub rośliny w sklepie ze zdrową żywnością, to powinniśmy wiedzieć, że mogą one nie być tak skuteczne, jak wtedy gdy przygotowujemy je sami, zwłaszcza gdy były one liofilizowane lub magazynowane przez długi czas przed dotarciem do sklepu. Prawdę powiedziawszy, wyhodowanie samemu rośliny i przygotowanie z niej produktu może zająć wiele tygodni. W tym czasie rak może się dalej rozprzestrzenić! Na szczęście, wskazano mi sprzedawcę, który posiada wysokiej jakości produkt z korzenia mniszka lekarskiego (http://www.catefarm.com).
Cancer Tutor, http://www.cancertutor.com/Cancer02/DandelionRoot.html

MOC KORZENIA MNISZKA LEKARSKIEGO

Każdego tygodnia około 10000 ludzi umiera na raka. Oficjalne dane rządu Stanów Zjednoczonych mówią, że w ostatnim dziesięcioleciu śmiertelność z powodu raka nie uległa zmianie. Chemioterapia i napromieniowywanie ocalają jedynie około 10 procent pacjentów. Dowodzi to, że nasi lekarze dysponują niewieloma środkami. W artykule tym postaram się wyjaśnić, jak przygotowywać tę roślinę i ile jej przyjmować. Nic nie trzeba kupować. Z jakichś powodów Stwórca wybrał mnie do przekazania tych informacji. Jestem tylko posłańcem i nic z tego, co przekazuję, nie jest moim pomysłem. Wierzę w każde słowo, jakie tu piszę, i sam jestem żywym dowodem, że to działa. Koszta poniesione na druk tej informacji składam Stwórcy w podzięce za przywrócenie mi zdrowia.
Ponad trzy lata temu byłem prawie wykończony przez raka. Pewnego ranka, kiedy obudziłem się z nadzieją, że koniec jest już blisko, odezwał się we mnie głos: „Musisz coś zrobić ze swoim rakiem prostaty. Weź korzeń dmuchawca. Nie spodziewaj się cudu. Wiele czasu zajęło ci doprowadzenie się do tego stanu". Głos ucichł. Myślałem, że żartuje sobie ze mnie zalecając mi użycie dmuchawca. Kiedy jednak taki głos poleca nam coś zrobić, to należy go posłuchać. Należy zrobić, co mówi. Przejawem tego jest ten artykuł. To ostatnia rzecz, jakiej zrobienia spodziewałbym się po sobie. Potem dotarło do mnie, że ten głos nie powiedział mi, ile mam wziąć tego środka i jak go przygotować. Kiedy tylko o tym pomyślałem, w czasie nie dłuższym niż mrugnięcie okiem dotarło do mnie, ile go przyjąć i jak przygotować i że minie od czterech do sześciu miesięcy, zanim zostanę wyleczony. Wiedziałem również, że nie wydam na to ani grosza.
Kiedy tylko pozbierałem się tamtego ranka, wykopałem kilka korzeni dmuchawca i zacząłem je przygotowywać. Tydzień później zacząłem przyjmować sporządzony przez siebie preparat. Trzy tygodnie później zniknął ból w plecach i boku, ponadto zelżały dolegliwości jelitowe. Pięć i pół miesiąca później lekarze nie znaleźli u mnie ani śladu raka.

Wtedy zapragnąłem, aby ktoś jeszcze spróbował tej kuracji, i okazało się, że jest z tym problem. Nikt nie chciał mi pomóc. Kiedy mówiłem o tym lekarzom, uśmiechali się znacząco, jakbym miał bzika. W końcu opowiedziałem o tym przyjacielowi, który poinformował mnie, że ma kolegę umierającego na raka płuc. Miał go w obu płucach i był przykuty do łóżka. Nakłuwano mu płuca. Dawano mu od czterech do sześciu tygodni życia. Po przyjmowaniu tego proszku przez około sześć tygodni wstał i zaczął wykonywać prace domowe oraz jeździć samochodem. Pojechał do swojego lekarza, który nie mógł uwierzyć własnym oczom. Zabrali go do szpitala i poddali skanowaniu na urządzeniu CAT (Computed Arial Tomography - metoda generowania trójwymiarowego obrazu w oparciu o dwuwymiarowe zdjęcia rentgenowskie - przyp. tłum.). W jego płucach nie znaleziono żadnych zmian rakowych i stwierdzono, że to cud.
Wtedy umieściłem w Northwest Herald ogłoszenie oferując bezpłatnie przepis. Odpowiedziało czterech ludzi, którzy wyrazili chęć zastosowania go. Zaraz potem przepis na tę terapię zaczął powoli upowszechniać się pocztą pantoflową.

Wielu ludzi zaczęło przyjmować ten preparat przeciwko różnym rodzajom raka oraz innym schorzeniom. Pewien mężczyzna cierpiał na głęboką zapaść systemu immunologicznego i powiedziano mu, że nie będzie mógł pracować przez trzy lata. Po sześciu miesiącach przyjmowania preparatu poczuł się na tyle dobrze, że mógł wrócić do pracy.
Wiem, że nie jest to lekarstwo na wszystko i nie pomoże wszystkim na wszelkie rodzaje raka. Wiem, że nie jest to lek na raka skóry i nie daje też wyników w przypadkach guzów mózgu.
Jest w Bostonie w stanie Massachusetts lekarz, który opracował szczepionkę, która ma ogromne możliwości. Jest skuteczna w przypadku prostaty, okrężnicy, piersi, wątroby i, co najważniejsze, raka płuc. Pięciu ludzi z rakiem płuc przyjęło ją i wszyscy oni zostali wyleczeni.
Układ immunologiczny kontroluje komórki rakowe znajdujące się w organizmie. Dopóki układ odpornościowy funkcjonuje prawidłowo, nie chorujemy na raka. Kiedy układ odpornościowy zaczyna szwankować, traci kontrolę nad komórkami rakowymi, które zaczynają pożerać żywe komórki i właśnie to nosi nazwę raka.
 
Proszek wykonany z korzenia dmuchawca zawiera w sobie coś, co regeneruje krew i układ odpornościowy. Kiedy układ odpornościowy zostaje zregenerowany, odzyskuje kontrolę nad komórkami rakowymi, które dokonują zwrotu i zaczynają sprzątać bałagan, jakiego narobiły. Z tego właśnie powodu rodzi się spory apetyt, ponieważ organizm musi się odbudować i wyzdrowieć, jeśli nasz układ odpornościowy ma być silny. Tak jest u tych, którzy stracili apetyt lub są na chemii. Standardowo lekarze starają się usunąć raka z organizmu przy pomocy chemioterapii lub napromieniowywania. Te dwa procesy niszczą jednak nasz układ odpornościowy i apetyt.

To są najważniejsze elementy, jakich organizm potrzebuje do zwalczenia raka. Funkcjonowanie układu immunologicznego poważnie zakłócają również operacje. Z tego właśnie powodu u tak wielu ludzi, którzy się im poddali, dochodzi do przerzutów.
Wiele najgorszych chorób, które kiedyś dręczyły świat, teraz daje się łatwo wyleczyć. Kiedy byłem małym chłopcem, kobiety bardziej obawiały się wola niż raka. Niewielki dodatek jodu w diecie uleczył tę dolegliwość. Przez setki lat najstraszniejszymi zarazami były trąd i szczękościsk. Pewien lekarz (Alexander Fleming - przyp. tłum.) odkrył, że można produkować penicylinę ze spleśniałego chleba i leczyć nią bardzo wiele chorób. Od jak dawna mamy do czynienia ze spleśniałym chlebem?
Jestem pewien, że naukowcy znajdą wiele zastosowań oprócz raka dla proszku sporządzonego z korzeni dmuchawca. Ja już znalazłem. Przykładem może być przyspieszająca powrót do zdrowia regeneracja krwi.

JAK PRZETWORZYĆ KORZEŃ DMUCHAWCA

Aby z korzenia dmuchawca zrobić proszek, należy postępować dokładnie tak, jak to podaję. Jakiekolwiek zmiany mogą sprawić, że preparat stanie się bezużyteczny.
1. W dowolnej porze roku należy wykopać garść korzeni mniszka lekarskiego i odciąć liście tuż poniżej korony. Nie myć. Suszyć w temperaturze około stu stopni Fahrenheita (około 38 stopni Celsjusza). Ja robię to w inkubatorze bez wody. Można je również suszyć pod żarówką, pod warunkiem że umieści się je w odległości umożliwiającej osiągnięcie temperatury stu stopni Fahrenheita. Można też wykorzystać promienie słoneczne lub strych, jeśli nie jest tam zbyt gorąco. Suszenie w inkubatorze trwa od pięciu do sześciu dni. Osobiście nie testowałem tego wykorzystując ciepło żarówki. Kiedy przełamie się korzeń i słychać trzask, to znaczy, że jest on gotowy do zmielenia.

2. Gdy już mamy tak przygotowane korzenie, należy wziąć starą żelazną patelnię i czysty młotek i rozkruszać j e poj edyn-czo. Nie należy uderzać zbyt mocno, bo wtedy korzenie będą latały po całym pomieszczeniu. Ja przykrywam korzeń ręką, aby utrzymać go w patelni. Jeśli korzeń lepi się do młotka i patelni i nie kruszy się w palcach, to znaczy, że nie jest wystarczająco suchy. Przygotowanie porcji wystarczającej na tydzień zajmuje od 20 minut do pół godziny. Kiedy nabierze się wprawy, można to robić znacznie szybciej.
Ja mam stare naczynie, którego aptekarze używali do ucierania pigułek. Używanie go znacznie przyspiesza proces. Nie należy używać elektrycznego młynka, zrobiony tak proszek nie będzie działać. W powstającym pyle traci się zbyt dużo wartościowych części. Należy robić tak, jak to zalecam, albo w ogóle. Ja też próbowałem iść na skróty, ale chyba ktoś zaglądał mi przez ramię i wiem, kiedy robiłem błędy. Jestem starym rolnikiem a nie naukowcem, więc nie wiedziałbym sam z siebie, ile powinienem przyjmować.

3. Tak przygotowany proszek można przyjmować o dowolnej porze, biorąc ponad połowę łyżeczki do herbaty i mieszając go z wodą, sokiem pomarańczowym etc. Nie należy stosować żadnych napojów gazowanych, trunków ani niczego gorącego. Kiedy już zmiesza się go z cieczą, należy całość spożyć - nie wolno pozostawiać tej mieszaniny przez dłuższy czas. Proszek należy trzymać w suchym miejscu. Po trzech lub czterech dniach od rozpoczęcia przyjmowania go przyjmujący zacznie odczuwać poprawę samopoczucia, przy czym nie wystąpią żadne inne objawy. Dzieje się tak za sprawą regeneracji krwi. Kiedy naszej krwi jest dobrze, to nam również. W większości przypadków odbudowa układu immunologicznego do stanu, w którym kontroluje on komórki rakowe, a więc powoduje zatrzymanie rozwoju raka, trwa od trzech dni do trzech tygodni. Ta kuracja pomaga w większości przypadków. W czasie jej trwania nie odczuwa się niczego niezwykłego. Człowiek po prostu czuje się z tygodnia na tydzień coraz lepiej. Po trzech tygodniach znika ból w plecach i już w tym momencie wiadomo, że to działa, jeśli, oczywiście, miało się te bóle, tak jak to było w moim przypadku. Jeśli ktoś ma raka kości w kręgosłupie, to na ten efekt trzeba czekać do trzech miesięcy.

Nie jest to szybko działająca kuracja. Ponieważ doprowadzenie swojego ciała do tego stanu trwało długo, przeto zdrowienie też zajmuje dużo czasu. Im wcześniej zaczniemy, tym szybciej pozbędziemy się raka. Młodzi ludzie zdrowieją szybciej od starych, niemniej kuracja ta jest pomocna w każdym wieku. Wiem to, ponieważ sam mam osiemdziesiąt lat i przyjmuję ten środek od ponad trzech lat.
Nie ma nawrotów raka i żadnych niekorzystnych skutków ubocznych, z wyjątkiem tego, że kiedy mój organizm ma dosyć, powiadamia mnie o tym zgagą. Wtedy na pewien czas przerywam kurację. Niektórzy ludzie czują ból brzucha, kiedy potrzebują mniej tego preparatu. Oznacza to również, że rak jest już pod kontrolą, ponieważ nasz organizm nie potrzebuje już go tak dużo. W czasie przyjmowania tego preparatu z reguły nie dochodzi również do przeziębień.

Największym wrogiem tego leczenia jest chemioterapia. Im silniejsza jest chemioterapia, tym mniejsza jest szansa, że ten proszek nam pomoże, ponieważ chemioterapia osłabia nasz układ immunologiczny i pozbawia apetytu - dwóch najważniejszych rzeczy, jakich potrzebujemy do zwalczenia raka. Chemioterapia daje jedynie 10 procent szans na pozbycie się raka. Bez chemioterapii szanse na wyleczenie wynoszą od 75 do 80 procent, przy czym proszek należy przyjmować każdego dnia. Nie możecie pozwolić, aby lekarz zastraszył was typowym w takich sytuacjach powiedzeniem: „Jeśli chce pani/pan zrezygnować z życia, to nie mogę tego pani/panu zabronić". Proszę pamiętać, że 90 procent ludzi, którzy ulegli tej presji i zgodzili się na chemioterapię, jest już na cmentarzu. Proszę nie winić lekarza - mając do dyspozycji to, co ma, robi, co może.

Mogę mówić tylko o tych rakach, o których wiem, że ludzie je mieli, i do leczenia których stosowali korzeń. Preparat ten powinien pomagać również w przypadku raka trzustki, jeśli zacznie się go przyjmować przed utratą apetytu, oraz większości innych odmian raka. To jest pokarm a nie lek. Nie powinien więc zakłócać działania leków, jakie przepisuje nam lekarz. Tylko dwóch lekarzy powiedziało swoim pacjentom po ich cudownym wyzdrowieniu, aby nadal przyjmowali ten proszek. Reszta lekarzy odrzuciła go i ganiła ludzi, nawet gdy rak zniknął. Świat medyczny nie zaakceptuje tego łatwo.

Wracając do zakazu mycia korzeni i pozostawienia na nich odrobiny ziemi, należy stwierdzić, że to jest dla naszego dobra. Znaczna część odporności bierze się z ziemi i zaczyna natychmiast po urodzeniu. Będąc dziećmi dotykamy rękami różnych rzeczy, a potem wkładamy je do ust. Początkowo jest to tylko trochę brudu, ale gdy zaczynamy raczkować, przybywa go. Wszystko, co wpadnie nam w ręce, pchamy do ust. Kiedy dzieci wychodzą bawić się na podwórzu, po ich powrocie do domu okazuje się, że najbardziej ubrudzonymi częściami ich ciała są ich ręce i okolice ust. Ręce są wkładane do ust, bez względu na to, jak są brudne. W gruncie bytuje wiele chorobotwórczych drobnoustrojów i nie wygląda na to, aby sprawiały jakieś kłopoty. Takie postępowanie wzmacnia układ odpornościowy. Niektóre zwierzęta nie mogą żyć bez zjedzenia pewnej ilości ziemi.

NOWE INSTRUKCJE OD GE0RGE'A CAIRNSA

Po ukazaniu się tego artykułu odbyłem telefoniczną rozmowę z George'em Cairnsem, w czasie której oświadczył mi, że ma nowsze i lepsze instrukcje, które przedstawiam poniżej. W tej nowej instrukcji nacisk położono na zbiory i przetwarzanie korzeni mniszka lekarskiego w nadziei, że wyrosną wtedy, gdy będziemy ich potrzebowali. Jednak pacjenci cierpiący na raka nie mogą czekać kilka miesięcy na właściwy okres zbioru korzeni, a potem kilka dalszych na mrożenie, sadzenie i zbieranie nowego plonu.

Prześledźmy proces uzyskiwania proszku z korzeni mniszka lekarskiego od samego początku, to znaczy od zebrania nasion. Nasiona znajdują się u podstawy białych puszystych koron, które pojawiają się po dojrzeniu żółtego kwiatu. Kiedy się na nie dmuchnie, odlatują (stąd potoczna nazwa dmuchawiec). Te małe nasionka nie kiełkują aż do następnej wiosny. Zbieram nasiona w maju i czerwcu i wkładam je do zamrażalnika. Tak oszukuję Matkę Naturę - nasiona muszą przejść przez fazę zamarzania, zanim zaczną kiełkować. W ten sposób można zmusić nasiona do rozwoju w tym samym roku, w którym się je zebrało. Ziemię, na której chce się je zasiać, należy przygotować, po czym wysypać nasiona na jej powierzchnię i delikatnie zagrabić do ziemi, a następnie podlać. Zwykle sieję nasiona w sierpniu.
Sadzonki wykopuję w następnym roku w kwietniu. Flan-cowanie staram się wykonać w kwietniu, jako że pod koniec kwietnia rośliny zaczynają kwitnąć, co sprawia, że na ukorzenienie idzie mniej energii. Dobrze jest przez kilka pierwszych miesięcy obrywać pączki kwiatów. Po wykopaniu sadzonek w kwietniu sadzę je w rzędach w odległości od 45 do 50 cm. Motykuję je i pielę, kiedy zachodzi taka potrzeba, starając się nie dopuścić do nich chwastów i trawy. Po około dwóch miesiącach nie będzie już możliwości motykowania, ponieważ dmuchawce pokryją całą powierzchnię ziemi, Wtedy już tylko wyrywam chwasty i trawę i podlewam, kiedy jest tego potrzeba.

Ich wykopywanie zaczynam zwykle w październiku. Do tego czasu niektóre z korzeni mają 2,5 cm średnicy. Strząsam z nich większość piasku (ale nie cały) i kroję je wzdłuż na paski grubości około pół centymetra, tak by schły równomiernie.
Do suszenia wykorzystuję inkubator z wymuszonym obiegiem powietrza bez wody w środku. Ustawiam inkubator na temperaturę 38 ° C lub trochę niższą. Zwykle musi upłynąć około pięciu dni, zanim są gotowe do zmielenia. Można też używać zestawu do liofilizowania (odwadniania) ustawionego na temperaturę 38 ° C. Jeśli zestaw nie ma możliwości ustawienia temperatury, nie należy go używać. Korzenie można suszyć także na słońcu, jeśli włoży się je do czegoś przewiewnego. Należy wieszać je na słońcu i zdejmować późnym popołudniem, po czym wkładać do szczelnego plastykowego worka. Jeśli się tego nie zrobi, będą wchłaniać wilgoć i ich suszenie trzeba będzie zaczynać od początku. Następnego dnia ponownie należy wystawić je na słońce. Jeśli mieszkanie jest już ogrzewane, nie ma żadnego kłopotu, ponieważ wysuszą się wszędzie, gdzie jest ogrzewanie - w pobliżu piecyka lub nadmuchu ciepłego powietrza. Nadmiar piasku odpadnie w procesie suszenia. Matka Natura wie, ile należy go zostawić. Jeśli korzenie są bardzo czyste należy dodać trochę piasku, ponieważ proszek nie będzie bez niego działał.
W czasie sporządzania proszku trzeba starać się nie stracić niczego. Rozbić korzenie na płasko, a następnie mleć w elektrycznym młynku do kawy przez 25 sekund i w ten sposób uzyskać proszek. Można też ubijać je i kruszyć, dopóki nie uzyska się właściwego rozdrobnienia. Ja przez długi okres czasu używałem tłuczka z lanego żelaza i moździerza, które dostałem od przyjaciela. Przy pomocy tego urządzenia można uzyskać proszek o żądanej wielkości ziaren. Proszek należy przechowywać w szczelnym słoju, który najlepiej napełnić po samą pokrywkę. Trzymałem w ten sposób proszek przez dziesięć miesięcy. Słoik należy przechowywać w suchym miejscu.
George Cairns, Woodstock, Illinois, USA
 
Od redakcji:
Z autorem George'em Cairnsem można skontaktować się za pośrednictwem tradycyjnej poczty, pisząc na adres: George Cairns, 708 Hughes Road, Woodstock, Illinois 80096, USA. Według niego proszek z korzeni dmuchawca, który można kupić w sklepach ze zdrową żywnością, nie jest przygotowywany w wyżej opisany sposób i brak doniesień mówiących o tym, że pomaga na raka. Przed oddaniem numeru do druku próbowaliśmy skontaktować się z nim telefonicznie, ale okazało się, że jego telefon jest wyłączony. W rezultacie nie mogliśmy uściślić pewnych problemów wynikłych z jego obu tekstów - na przykład sprawy użycia elektrycznego młynka do kawy, którego stosowania nie zaleca w swoim pierwszym artykule, podczas gdy w drugim dopuszcza już jego użycie.

źródło:

Forum zielarskie


http://rozanski.ch/forum/index.php

poniedziałek, 6 maja 2013

Niezależność energetyczna

Oszołomy krzyczą, że są nam potrzebne najgorsze rozwiązania energetyczne typu szkodliwe wiatraki przemysłowe i elektrownie atomowe, bo rzekomo nam energii brakuje :)

Tymczasem nam żadnej energii nie brakuje, tylko brakuje nam bardzo dotkliwie oleju w głowie. W Polsce dawniej funkcjonowało mnóstwo niewielkich prywatnych elektrowni wodnych czerpiących prąd z niewielkich nawet rzeczek. Do tej pory w mojej okolicy są przepusty wodne, które kiedyś produkowały prąd! Są martwe od lat!

Za komuny zakazano produkcji prądu na własne potrzeby. Zgodnie z polityką niewolenia narodu - zabroniono niezależności energetycznej. Teraz mamy nowy wiek, komuna niby się skończyła, a komunistyczne zapyziałe przepisy nadal zabraniają nam produkcji prądu na własne potrzeby. Od tego trzeba zacząć - od skasowania negatywnych zakazów. Wtedy będziemy mieli prawdziwą niezależność energetyczną i nikt nam nie wmówi, że aby mieć prąd, musimy się godzić na najgorsze rozwiązania.

Wtedy nagle się okaże, że mamy mnóstwo własnej, niezależnej energii - nie tylko na swoje potrzeby, ale i nadwyżki dla miast.

niedziela, 5 maja 2013

Oświadczenie w sprawie dewastowania Mazur Garbatych

Oświadczam wszem i wobec, że absolutnie nie zgadzam się, aby Wójt i Urząd Gminy Kowale Oleckie rujnował moje zdrowie, moich zwierząt oraz zdrowie wszystkich mieszkańców Gminy Kowale Oleckie oraz ich zwierząt gospodarskich, a także zdrowie i życie niezwykle bogatej i bioróżnorodnej przyrody naszej Gminy.

Nie zgadzam się na dewastowanie naszej Gminy poprzez wyżynanie dwustuletnich starodrzewi oraz poprzez ustawianie w naszych wioskach i na naszych polach złomów niemieckich chorobotwórczych – przestarzałych turbin wiatrowych.

Po raz kolejny informuję panią Wójt i Urząd Gminy o wiarygodnych badaniach niezależnych ekspertów, w tym lekarki amerykańskiej zajmującej się stricte wpływem turbin wiatrowych na zdrowie i życie ludzi i zwierząt, lekarki, która w swoim raporcie naukowym opisała nowy zespół chorobowy występujący w wyniku oddziaływania na ludzi turbin wiatrowych: tzw. syndrom turbin wiatrowych.

Zostało naukowo udowodnione, że infradźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe rozrywają płuca nietoperzy, a u ludzi i zwierząt gospodarskich powodują zwyrodnienia organów wewnętrznych, co prowadzi co poważnych schorzeń oraz do zgonów.

Natomiast wpływ przemysłowych turbin wiatrowych na zdrowie bydła jest następujący:

  • duży stres u krów
  • ronienia cieląt
  • wzrost komórek somatycznych w mleku krów

Hodowcy bydła mlecznego w naszej gminie będą tracić wpływy z powodu obniżenia jakości produkowanego mleka, a nasza Gmina to Gmina mleczna.

Wartość ziemi oraz zdolność kredytowa lokalnych gospodarstw spadnie.

Turystyka i agroturystyka nie rozwinie się, a upadnie. Ludzie stracą możliwości zarobkowania i dochody.

Nasza Gmina to gmina rolniczo-turystyczna. Jej największym bogactwem jest czysta, nieskażona i niezwykle bogata i bioróżnorodna przyroda – której na południu Polski już nie ma. Mamy obowiązek zachowania tego dziedzictwa naturalnego dla kolejnych pokoleń. Wyżynanie starodrzewi oraz stawianie w ich miejsce szkaradnych turbin wiatrowych – to nie jest ani mądry, ani zdrowy kierunek.

Nasza Gmina szczyci się wielkim bogactwem przyrody. Tereny południowe kraju, aby uzyskać taką bioróżnorodność jaką my tutaj mamy naturalnie i za darmo – wydają miliony na projekty rekultywacyjne mające na celu odtworzenie zniszczonej przyrody.

My tę bogatą przyrodę nadal tu mamy i nie możemy być takimi skończonymi idiotami i pazernymi na forsę chciwusami, aby zrujnować to dobro, jakie otrzymaliśmy w spadku po poprzednich pokoleniach.

sobota, 4 maja 2013

Mieszkalna Ziemianka


Mieszkalna Ziemianka – cykl warsztatów prowadzonych przez Artura Milickiego

ziem_eko
Zapraszamy na cykl warsztatów prowadzonych przez Artura Milickiego podczas których będziemy uczestniczyć w procesach powstawania prostych i solidnych ziemianek (od fundamentów, poprzez ściany boczne, po dach), które mogą pełnić funkcję całorocznego mieszkalnego schronienia.
Podczas budowy omówimy i uzasadnimy:
- rodzaje ziemianek i półziemianek
- wybór lokalizacji i dostosowanie materiałów do lokalizacji (rodzaj gruntu, rzeźba terenu, nasłonecznienie, wietrzność, mikroklimat),
- wybór konkretnych naturalnym materiałów budowlanych i ich właściwości,
Podczas warsztatów odpowiemy również na pytanie “Dlaczego stare ludy plemienne budowały mieszkalne ziemianki?”, Nawiążemy także do bogatych rosyjskich doświadczeń związanych z budową mieszkalnych ziemianek w okresie wojennym.
Terminy warsztatów:
1) 18-19 maj 2013 (2 dni, sobota i niedziela)
2) 08-09 czerwiec 2013 (2 dni, sobota i niedziela)
3) 29-30 czerwiec 2013 (2 dni, sobota i niedziela)

Ważne informacje

Uczestnicy warsztatów powinni zabrać ze sobą namiot, śpiwór, odpowiedni strój roboczy, oraz robocze obuwie.
Warsztaty odbywać się będą na terenie Akademii Bosej Stopy w Barkowie.
Informacje na temat dojazdu znajdują się tutaj.
Istnieje możliwość zakwaterowania w pobliskiej agroturystyce.
Uczestnicy warsztatów mogą przyjeżdżać do ABS w dniu poprzedzającym warsztaty.

Zgłoszenie na warsztat

Warsztaty weekendowe są jedną z nagród za wsparcie projektu ABS (kwotą 150 zł lub większą) oraz integralną częścią studiów zaocznych ABS.
Zgłoszenia na warsztat należy dokonać za pomocą tego formularza:http://bit.ly/abs_warsztaty_2013
Informacje na temat studiów zaocznych oraz opłat za warsztaty weekendowe znajdują się tu: http://ekowioska.wordpress.com/studia-zaoczne/

Informacje o Artur Jan Milicki

wolnomysliciel, społecznik, przyrodnik, chłop na ziemi. Zwolennik i propagator otwartej kultury, samowystarczalności lokalnej, kooperatyzmu. Z zamiłowania ogrodnik, zdun, naturalny budowniczy, archeolog doświadczalny. Współtwórca i mieszkaniec Ekowioski w Barkowie.

week end detox




  • Nowa Wieś 133 - kolonia Karczak, 19-104 Trzcianne
  • Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy potrzebują uciec od pośpiechu, codziennego zgiełku, używek, niezdrowego jedzenia i pragną trochę się nauczyć.

    Bez sztywnego, napiętego programu, zapraszamy na pobyt wśród biebrzańskiej przyrody, gdzie zaznamy dobrodziejstwa ziołowych herbatek i surówek z dodatkiem świeżych, dzikich roślin, zasmakujemy zdrowej żywności i dużej dawki tlenu.
    Postaramy się rozszyfrować co kryją tajemnicze „E” i nazwy innych dodatków do żywności i kosmetyków – czy mogą nam szkodzić, czy da się ich uniknąć? Poznamy główne ekologiczne certyfikaty i podpowiedzi, które nasze codzienne czynności możemy łatwo przestawić na ekologiczne, odpowiedzialne nawyki. Poznamy zasady ekoturystyki.

    Ceny:
    Program detox (zajęcia edukacyjne, herbatki ziołowe, całodzienne wyżywienie wegetariańskie, spływ kajakowy jedną z najdzikszych rzek Europy – Biebrzą) – 320 zł/os./cały pobyt od czwartku wieczór do niedzieli wieczór
    Nocleg w pokoju 2-osobowym: 50 zł/os./noc
    Nocleg w pokoju 5-osobowym: 40 zł/os./noc
    Nocleg w namiocie lub stodole (własny sprzęt turystyczny) – 20 zł/os./noc.

    Minimalna wielkość grupy – 5 osób, maksymalna – 10 osób.

    Zgłoszenia prosimy kierować na e-mail: karczak@karczak.pl. W odpowiedzi podamy nr konta, na który trzeba wpłacić zaliczkę 50%.

    Serdecznie zapraszamy!

piątek, 3 maja 2013

MAJÓWKA- SIEJEMY SADZIMY TAŃCZYMY!



  • ul. Dworcowa 73, 59-814
  • od 1 do 5 maja
    podczas bardzo długiej Majówki zapraszamy na Stacje Wolimierz do siania i sadzenia .
    1-2 maja
    odbędą się WARSZTATY PERMAKULTURY
    a zarazem CZYN SPOŁECZNY na rzecz Stacji
    , w ogrodzie posadzimy ekologiczne dynie i różne ciekawostki
    Zapraszamy ze swoimi drzewkami i krzewami owocowymi. To co posadzicie - będziecie mogli odwiedzać, podziwiać jak rośnie a wreszcie zjeść owoce!

    3 maja
    Odbędą się WARSZTATY PSZCZELARSKIE by Piotr Kolesinski - Miodowa Osada
    - życie pszczół
    - budowania prostego ula pszczelego
    - zasady budowy ula tradycyjnego

    4 maja na Stacji Wolimierz MAJÓWKA
    OD GODZINY 15 00

    odbędzie się JARMARK WIEJSKI IZERSKI - wyroby artystów i rzemieślników, produkty i przetwory rolników

    OD GODZINY 16 00

    UROCZYŚCIE SIEJEMY!!!
    W TYM ROKU posiejemy kukurydze NIE GMO!!!

    włączymy się w ogólnoświatowy dzień sadzenie słonecznika i stworzymy
    słonecznikowe aleje, które zakwitną na Festiwal Energii

    w ogrodzie odbędą się WARSZTATY PERMAKULTURY - poprowadzi Robert Błaszczyk
    posiejemy rośliny miododajne(m.in. facelię)

    OD GODZINY 18 00

    WARSZTATY PSZCZELARSKIE - Piotr Kolesinski - Miodowa Osada- dowiemy się jak zaprosić dzikie pszczoły do ogrodu!

    OD GODZINY 17 00

    WARSZTATY CYRKOWE i POKAZ - akrobatyka powietrzna - Sara, Wika, Agatka, Wołek

    OD GODZINY 19 00

    FILM z Festiwalu Słońca 2012 na Stacji Wolimierz-autorstwa Bogny Warszawy z " Miasta w Komie "

    PO FILMIE- KONCERT!!!
    lokalsi z Pobiednej i Lubania- Dinozaury rocka - PINOKIO ALTERNATIVE!!!

    wieczorem
    OGNISKO
    FIRE SHOW!
    ZABAWA TANECZNA
    zagrają D-J-EJE :

    Mati Ital-Youth - roots/dub z gramofonów !!!!
    i kapela

    bilet-10 zł
    nocleg-20 zł



    włączamy się w Akcję " Siejemy Przyszłość! "

    Dołączamy do międzynarodowej akcji ocalenia nasion tradycyjnych i przeciw uprawom GMO!

    Akcja „Siejemy Przyszłość” polegająca na wspólnym siewie ekologicznych i tradycyjnych nasion została zapoczątkowana w 2007 roku przez szwajcarskie gospodarstwo biodynamiczne zajmujące się hodowlą nowych odmian zbóż i Fundację de L'Aubier. Jej celem jest nagłośnienie zagrożeń związanych z GMO oraz promocja nasion ekologicznych i tradycyjnych. Co roku przybywa krajów zaangażowanych w to przedsięwzięcie. W tym roku Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi - ICPPC koordynuje tę akcję w Polsce we współpracy z jej inicjatorami. A więc ''Siejemy Przyszłość w Polsce!'' Czy na Twoim polu, balkonie, w Twoim ogrodzie również zasiejemy nasiona przyszłości? Jeśli jesteś w stanie przeprowadzić akcję ‘Siejemy Przyszłość!’ prosimy o kontakt.

    JAK I KIEDY?
    Akcja ‘Siejemy Przyszłość!’ może odbyć się w gospodarstwie rolnym, w ogrodzie a nawet na balkonie np. wykorzystując donice. Należy jednak przestrzegać założonych z góry warunków:

    Jako materiał siewny należy użyć nasion ekologicznych lub nasion tradycyjnych z pewnego źródła.
    Gospodarze wydarzenia mają dbać o te zasiewy aż do zbioru.
    W miarę możliwości gospodarze/organizatorzy zapraszają jak największą ilość siewców/uczestników z okolicy.
    ‘Siejemy Przyszłość!’ może być częścią festynu lub innej lokalnej uroczystości.
    Wspólna akcja z regionalnymi partnerami (inne gospodarstwa, organizacje konsumenckie i ochrony środowiska, szkoły, etc.) nada akcji ‘Siejemy Przyszłość!’ więcej rozgłosu i skuteczności.
    Gospodarze/organizatorzy próbują zdobyć jakąś osobę szeroko znaną i zaprosić ją do aktywnego udziału w akcji.
    Przed rozpoczęciem wysiewu należy wygłosić krótki wykład wyjaśniający cel akcji.
    ‘Siejemy Przyszłość!’ odbywa się wspólnie i jednocześnie ze wszystkimi siewcami/uczestnikami wydarzenia. Wspólnie wysiewamy nasiona przyszłości.


    KOORDYNATOR AKCJI w Polsce: Paweł Kobielus, koordynator Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi – ICPPC. KONTAKT: biuro@icppc.pl, tel.: 33 8797114

Biologiczne Oczyszczalnie Wody - WARSZTATY TEORETYCZNO PRAKTYCZNE



  • Stacja Wolimierz
  • Zapraszamy wszystkich entuzjastów oczyszczania wody sposobami naturalnymi na dwudniowy warsztat poświęcony biologicznym oczyszczalniom. Poznasz zasady działania i sposoby projektowania podstawowych oczyszczalni roślinno gruntowych. Dowiesz sie jak dobierać rośliny w zależności od rodzajów ścieków jakie chcesz oczyszczać. Dowiesz się o szerokim zastosowaniu roślin wodnych oraz sposobach integrowania oczyszczalni wodnej z systemem produkcji żywności. Po warsztatach posiadać będziesz podstawową wiedzę, która umożliwi Ci wykonanie samodzielnie prostej przydomowej oczyszczalni ścieków.

    Opis osoby prowadzącej znajdziecie na tej stronie:
    http://redesignwolimierz.wordpress.com/warsztaty/monika-nedzynska-stygar/

    Bardziej Szczegółowy opis warsztatów znajduje się pod tym linkiem:
    http://redesignwolimierz.wordpress.com/projektowanie-biologicznych-oczyszczalni-wodnych/

    Warsztaty odbywają się w ramach 12 dniowego kursu projektowania permakulturowego. Dla uczestników całego kursu wstęp na warsztaty jest wliczony w cenę.

    Koszt dwudniowych warsztatow wynosi 200zł. Wyżywienie we własnym zakresie (na miejscu będzie możliwość zakupienia posiłków przygotowywanych z lokalnych produktów). Oferujemy miejsce na polu namiotowym oraz prysznice polowe.

    Rezerwacji dokonuję się poprzez wpłatę zaliczki w wysokości 50 zł.
    na podany numer konta:

    Mbank
    30 1140 2004 0000 3002 6878 5659
    Robert Błaszczyk
    ul. Tuwima 20/13
    05-800 Pruszków

    JAK DOJECHAĆ oraz inne informacje związane z gospodarzem warsztatów Stacją Wolimierz znajdziesz tu:
    http://stacja.wolimierz.info.pl/where-it-is

    Kontakt i rezerwacja pod adresem organizatorów : premakultura@gmail.com

kurs projektowania permakulturowego


Zapraszamy serdecznie na kurs projektowania permakulturowego, który odbędzie się na Stacji Wolimierz w dniach 20Maja-02Czerwca.

PERMAKULTURA to interdyscyplinarny system projektowania krajobrazu, w którym naśladuje się wzorce i relacje obecne w naturze, tak aby osiągać obfite plony warzyw i owoców, włókien, materiałów budowlanych i energii, potrzebnych do zaspokojenia podstawowych potrzeb człowieka.

Systemy zaprojektowane zgodnie z zasadami permakultury posiadają stabilność, różnorodność oraz odporność charakterystyczną dla naturalnych ekosystemów.

Permakultura integruje w spójną całość takie elementy, jak pasywne budownictwo, ekologiczne rolnictwo, ekologiczne ogrodnictwo, agroleśnictwo, wykorzystanie roślin w budownictwie, samowystarczalność energetyczną. Wszystkie te założenia spełniane są dzięki przyjęciu za zasadę, że współpraca z naturą jest o wiele korzystniejsza niż walka z nią…

Zatem na kursie projektowania permakulturowego będziemy mogli dowiedzieć się między innymi jak:

- zaprojektować dom z materiałów naturalnych, który do ogrzewania wykorzystuje energię Słońca, oraz energię pochodzącą z procesów dekompozycji materii, w którym wodę oczyszcza się przy pomocy roślin,
- założyć ogród, w którym nie używa się szkodliwych nawozów sztucznych i chemicznych środków “ochrony” roślin, w którym nie trzeba przekopywać ziemi ani pielić chwastów, w którym żyzność gleby wzrasta z roku na rok,
- maksymalizować nasze plony przy jednoczesnym minimalizowaniu nakładów pracy,
- założyć ogród leśny – czyli wieloletni, samokontrolujący się system produkcji żywności, którego nie trzeba nawozić, gdyż wszystkie wartości odżywcze dostarczanę są przez odpowiednio dobrane rośliny, a w walce ze szkodnikami pomagają nam zaprzyjaźnione z nami zwierzęta,
- magazynować wodę i rozprowadzać ją po naszym gospodarstwie przy pomocy naturalnej grawitacji,
- zbudować prosty i tani piec, który maksymalizuje wykorzystanie energii drewna, oraz nie uwalnia do atmosfery szkodliwych substancji takich jak tlenek węgla,
- stworzyć system sprawiedliwej dystrybucji pożywienia bezpośrednio od producenta do konsumenta,
- uprawiać żywność w mieście,
- żyć w zgodzie i harmonii z Naturą.

Program kursu wygląda następująco:

22Maja/24Maja - Wstęp do permakultury (Robert Błaszczyk)
25Maja/27Maja - Warsztaty z budowania Paneli Słonecznych i Turbiny Wiatrowej (Grzegorz Łużecki)
28 Maja - Warsztat z budowy pieca rakietowego (Robert Błaszczyk)
29 Maja - Budowa domków dla owadów (Monika Nędzyńska-Stygar)
30Maja/31Maja - Biologiczne oczyszczalnie wodne (Monika Nędzyńska-Stygar)
01 Czerwca - Warsztaty Głebokiej Demokracji (Robert Palusiński)

Dla tych co chcą wziąć udział w całym kursie koszt warsztatów wynosi 1000zł. Cena obejmuje nocleg i wyżywienie.

Możliwe jest również wzięcie udziału w wybranych warsztatach. Opis i cenę znajdziecie w Wydarzeniach na naszym profilu.

Jeśli macie jakieś pytania piszcie bądź dzwońcie na numer 513-709-265

Rejestracji dokonuje się przez wpłatę zaliczki w wysokości 500PLN na podany niżej numer konta. (Z dopiskiem – PDC)

Mbank
30 1140 2004 0000 3002 6878 5659
Robert Błaszczyk
ul. Tuwima 20/13
05-800 Pruszków

Warsztaty ogrodnictwa wg zasad permakultury





  • Gospodarstwo Ekoturystyczne "Na Karczaku"
  • Serdecznie zapraszamy na weekendowe warsztaty ogrodnictwa wg. zasad permakultury!

    Połowa maja to piękny moment, jakim obdarza nas wiosenna pora. Każdy, kto doświadczył już ogrodniczej przygody, wie, że to czas szczególny. Czas siania i sadzenia, czas urządzania i czas użyźniania. Czas wielkiej radości z bliskiego obcowania z ziemią i roślinnością w pięknych okolicznościach przyrody. Ale też i czas bardzo pracowity i wymagający. Warto go dobrze wykorzystać.

    Ze swoich doświadczeń początkujących ogrodników wiemy, że popełnione przez nas błędy same się nie naprawiają. Źle zaprojektowany ogród to dodatkowe kilometry dreptania ścieżkami. Nieprawidłowo przygotowany kompostownik to śmierdząca kupa odpadów. Zły dobór roślin to mizerne efekty ogrodnicze i plagi szkodników. No i najważniejsze nasze doświadczenie: zaniedbana gleba to podstawa porażki ogrodnika. Z pokorą przyjęliśmy lekcje, których udzielił nasz nam własny ogród. Ubiegły rok przyniósł już wiele postępów i dorodnych plonów, ale dużo jeszcze przed nami. Jesteśmy zbyt niecierpliwi, by wszystkiego uczyć się na własnych błędach i eksperymentach. Dlatego poprosiliśmy Roberta Błaszczyka, żeby nauczył nas mądrego ogrodnictwa w zgodzie z prawami przyrody. Serdecznie i Was zapraszamy na warsztaty permakultury!

    W weekend 10-12 maja porozmawiamy oraz w praktyce przećwiczymy:
    - co to jest permakultura i wstęp do permakulturowego planowania ogrodu na przykładzie Karczaka (jak przekształcić gospodarstwo na zrównoważone)
    - jak umilić sobie ogrodnicze życie (mniej pielenia, podlewania, ochrony roślin)
    - jak prawidłowo założyć kompostownik, techniki kompostowania
    - jak łączyć uprawy warzyw, owoców, ziół i kwiatów, by wzajemnie sobie pomagały (allopatia – sympatie i antypatie wśród roślin)
    - jak przygotować nową grządkę z użyciem roślinnych bioaktywatorów żyzności gleby
    - jak bez użycia chemii nawozić uprawy – gnojówki roślinne
    - jak dbać o naszych dzikich sprzymierzeńców w ogrodzie (ptaki, owady, płazy itp.)

    Trzeba przywieźć: posiadane narzędzia ogrodnicze (motyka, grabie, widły itp.), kalosze, rękawiczki, notes, śpiwór i karimatę.

    Obiady wegetariańskie zapewniamy. Prowiant na śniadania i kolacje można kupić w lokalnym sklepiku.

    Cena warsztatu: 250 zł/os. (w tym wegetariańskie obiady)
    Nocleg w stodole lub namiocie: 20 zł/0s./noc.
    Jeśli ktoś potrzebuje noclegu w lepszych warunkach (np. ze względu na stan zdrowia) to można także nocować w pokojach agroturystycznych w naszym domu: 50 zł./os./noc.

    Zapisy tylko na e-mail: karczak@karczak.pl. Zaliczka 125 zł, numer konta zostanie podany w odpowiedzi na zgłoszenie.

    Więcej informacji:
    - o permakulturze, której zasady będziemy poznawać w teorii i praktyce: http://premakultura.wordpress.com/permakultura/
    - o Robercie Błaszczyku, który poprowadzi nasze warsztaty: http://premakultura.wordpress.com/2012/10/15/test/
    - o Gospodarstwie Ekoturystycznym „Na Karczaku”, gdzie odbędą się warsztaty:http://karczak.pl/

piątek, 19 kwietnia 2013

Czym karmić pisklęta?

Niestety, wygląda na to, że wszystkie gotowe pasze dla drobiu dostępne w sprzedaży zawierają organizmy genetycznie modyfikowane.

Jak zrobić własną paszę dla piskląt, a następnie dla kurcząt i dorastającego drobiu?
Pamiętam, że moja Babcia dla świeżo wyklutych piskląt dawała do picia letnią, świeżą wodę, a do jedzenia drobno posiekane jajko. Najpierw samo żółtko, potem całe jajko. Następnie drobiła świeży twaróg.
Siekała drobno pokrzywę, krwawnik. Jeśli mleko - to tylko kwaśne lub serwatkę. Być może kaszę gotowaną. To tyle ile pamiętam.

Dla indycząt: biały twaróg, drobno siekany krwawnik. Narwałyśmy się tego krwawnika z kuzynką całe mnóstwo :) Indyki chętnie go zjadały.

Dla kurcząt drobno mieloną pszenicę.

Tutaj są sposoby innych drobnych hodowców przydomowego drobiu:
http://www.forum.woliera.com/viewtopic.php?t=4641

środa, 17 kwietnia 2013

Słowianie zamieszkują Europę od co najmniej 5000-7000 lat


Słowianie byli w Polsce od zawsze! – Polskie Radio o odkryciach genetycznych bydgoskich naukowców

Posted in Starosłowiańska Świątynia Światła Świata by bialczynski on 16 Kwiecień 2013
 
 
 
 
 
 
8 Votes

Archeolodzy w szoku

3ee8466c-e24d-4a31-9481-128f97a596a8.file

Wykopaliska na trasie budowy autostrady A2 , foto: wikipedia commons/użytkownik Tomasz Kuran

Genetycy podważają teorię części polskich archeologów. Być może Słowianie wcale nie pojawili się w Polsce dopiero we wczesnym średniowieczu.

Wbrew opinii części archeologów, Słowianie nie przybyli do Europy dopiero we wczesnym średniowieczu. Tak przynajmniej wynika z badań genetycznych zespołu badawczego prof. Tomasza Grzybowskiego z Collegium Medicum Uniwersytetu M. Kopernika w Bydgoszczy.
- Raczej skłanialibyśmy się ku autochtonizmowi Słowian, ale zastrzegając mocno, że cechy genetyczne wcale nie muszą być tożsame z charakterystyką kulturową właściwą dla tych populacji – mówi prof. Grzybowski w “Naukowym zawrocie głowy”.
Badanie trwały prawie 10 lat. Naukowcy przebadali materiał genetyczny pobrany od 2,5 tys. osób z różnych populacji narodów słowiańskich.
Okazało się, że przodkowie niektórych z nich żyli w Europie już w epoce brązu – czyli 4 tysiące lat temu, a może nawet już w Neolicie, siedem tysięcy lat temu.
Z genetykiem rozmawiała w Jedynce Katarzyna Kobylecka.

Cóż za poprawność polityczna pana profesora, ale uwaga to raczej poprawność redaktora piszącego tekst, bo w wypowiedziach w audycji radiowej pan profesor jest zdecydowanie radykalniejszy i opisywanego faktu nie poddaje w wątpliwość! Rolę cenzora i moderatora jego  wypowiedzi pełni redakcja “Polskiego Radia”. Nie może być inaczej, gdyż każdy naukowiec wygłaszając wątpliwość w fakt obecności Słowian nad Odrą i Wisła w głębokiej starożytności musiałby się ośmieszyć. Amerykanie, Rosjanie, sami Niemcy i reszta świata już w 2009 roku potwierdzili bowiem ten fakt, a zatem także poprawność hipotezy pana profesora, tyle, że od strony męskich chromosomów Y-DNA opisując dzieje i terytorium ekspansji genetycznej haplogrupy R1a. Okazuje się jednak, że badania polskie trwały 10 lat, a więc sięgają roku 2003. Nie wiem dlaczego tak długo, skoro na świecie idzie to zdecydowanie szybciej (mniejsze środki finansowe?). Nie wiem też dlaczego aż do teraz o tych badaniach milczano w tzw “polskich” mediach.

Dobrze, że pan profesor potwierdza jednak wreszcie, po 10-ciu  latach, ciągłość biologiczną między moją osobą, a osobami moich przodków. Profesor Grzybowski nie tylko potwierdza, że jestem potomkiem (a moja żona potomkinią) osób o niepowtarzalnych komponentach genetycznych środkowo i wschodnio-europejskich, które są obecne u moich praojców/pramatek, czyli Słowian lub Prasłowian żyjących nad Wisłą, już od około 5000 roku p.n.e., ale potwierdza także że mamy zgodność wyników badań Y-DNA (męskiego) oraz badania Mta-DNA (matczynego). Czyli mamy dowód, że nasi (Polaków=Słowian) genetyczni rodzice, matki i ojcowie pochodzą znad Odry i Wisły i wyodrębnili się tutaj na tej ziemi około 5000 lat p.n.e. Przypomnijmy, że szkielety z Eulau pochodzą z roku 2770 p.n.e., a kultura łużycka to okres od około 1300 p.n.e. Profesor Grzybowski potwierdza też zgodność wyników badań genetycznych z wynikami badań antropologicznych. Spór allochtonistów i autochtonistów nie ma dzisiaj już charakteru holistycznego (przekrojowego – poprzez wiele dyscyplin nauki), a wyłącznie wąsko-specjalistyczny, archeologiczny.

Warto byśmy sobie uzmysłowili tę ostatnią prawdę szczególnie mocno, bowiem oznacza ona kompletną jałowość dyskusji i zastrzeżeń ciągle wysuwanych na naszym forum i na innych portalach przez różne dziwne osoby niedowierzające wynikom genetyki i antropologii oraz przez ludzi próbujących manipulować tymi faktami, które zostały ustalone przez naukę.  W audycji radiowej panowie Warcisławowie, Zaganowiepolska, Piotreusowie i inni podżegacze, możecie usłyszeć z ust profesora genetyki, że słowiańskość Y DNA – R1a, jest udowodniona oraz że Polacy=Słowianie, a także że pochodzą oni znad Odry i Wisły i są tu obecni po mutacji R1a1a7 od 5000 roku p.n.e. w sposób n i e p r z e r w a n y  żadną “pustką”.

Dorzucamy więc do tej audycji inny artykuł, na temat jednej z kultur archeologicznych z epoki brązu, w której musieli być obecni Słowianie i to w zdecydowanej większości. Było to plemię, które bez wątpienia posługiwało się językiem słowiańskim bądź prasłowiańskim, bo rzecz działa się zdecydowanie później niż wyodrębniły się matczyne i ojcowskie zmutowane, “słowiańskie” geny – odkrycie dotyczy epoki brązu (ok. 1300 p.n.e.) . Kurhany odkryto dawno,  w roku 1930, ale teraz możemy je związać z konkretną wiedzą genetyczną i to zmienia zdecydowanie “archeologiczny” pogląd na to kim byli twórcy owej kultury. 

Archeologia musi zrewidować całą swoją wiedzę opartą na błędnym mniemaniu, że Słowianie zjawili się na horyzoncie zdarzeń w VI wieku n.e. Genetyka opierając się na ścisłej metodzie identyfikacji stwierdza bowiem, że Słowianie są nad Łabą, Odrą , Wisłą, Dnieprem, Donem Wołgą, Dunajem, Adriatykiem, i byli tu w sensie “archeologicznym” od OD ZAWSZE. Od zawsze, ponieważ horyzont archeologii “cywilizacji” nie sięga w zasadzie nawet roku 10.000 p.n.e. (do roku 2010 nie uznawano w ogóle istnienia odkrycia z Gobekli Tepe -1997 – świątyni z roku około  9.500 p.n.e w Syrii, bo horyzont archeologii oficjalnej rozpoczynał się do Sumeru, młodszego od tego odkrycia o 4000 lat.

Tak oto wreszcie nauka polska stwierdziła roku pańskiego 2013, że Polacy = Słowianie oraz, że Polacy żyli nad Odrą i Wisłą w okresie sumeryjskim tworząc całą gamę ówczesnych kultur neolitycznych i ewoluowali sobie spokojnie TUTAJ tworząc później coraz to nowe kultury. To stąd, z obszaru dzisiejszej Polski, dopiero około roku 2500 p.n.e pewna ich część (bo część nigdy stąd nie wyszła) rozeszła się po całej Euroazji, wędrując i osiedlając się: a to w Skandynawii, a to na Wyspach Brytyjskich (Stonehenge, Callanish), a to na Islandii, na Grenlandii, w Ameryce Północnej, w Galii (Carnac) oraz na wschodzie w Wielki Stepie, na Kaukazie, Uralu, nad Morzem Kaspijskim, w Azji Środkowej, w Chinach, Persji, Indii i na Sri Lance -  Sielan-Dawię (Siel-lance).

Jak z tego wynika nasi przodkowie musieli mieć udział nie tylko w prawie wszystkich tzw “kulturach europejskich i azjatyckich”, od lat 5000 p.n.e. I w tych budujących kamienne miasta i w tych budujących tylko drewniane grody oraz w tych mieszkających na wozach i w szałasach (ziemiankach). W tych znających ceramikę toczoną na kole i w tych, które nie toczyły ceramiki, lecz lepiły ją ręcznie. Uczestniczyli w tych kulturach, które grzebały zmarłych w grobach szkieletowych i paliły ciała zmarłych umieszczając prochy w urnach. Uczestniczyli w kulturach miejskich, wiejskich, rolnych i stepowych, wreszcie w tych które były wysoko społecznie zorganizowane i w takich, które żyły we wspólnocie plemiennej jeszcze w X wieku. Część z nich żyje w takich wspólnotach plemiennych na Syberii także dzisiaj, w XXI wieku. Oznacza to również koniec bezsensownego sporu o to czy Słowianie znali pismo. Zaznaczmy z góry, że we wszystkich starożytnych społeczeństwach pismo znali wybrańcy a nie całe społeczności. Pismem posługiwali się kapłani i mędrcy oraz magowie. Królowie nie zawsze umieli czytać i pisać.

Czy musiało dojść do końca kalijugi, czyli Epoki Wielkiej Ciemności i czy musiało dojść do Wielkiej Zmiany, żeby ludziom, w tym ludziom nauki, otwarły się oczy na tak prosty fakt, że olbrzymi lud uformowany, posiadający tradycje i kulturę i organizację prawa w postaci sądów Rady Starowieku, nie mógł spaść z nieba, wyjść spod ziemi, albo narodzić się nagle i niespodziewanie w Sercu Świata?

Odpowiadam: Musiało dojść do końca kalijugi.Musiało, gdyż proces rozjaśniania mroków niewiedzy podlega powszechnym Prawom Przyrodzonym, w tym prawu przyczyna – skutek. W związku z tym proces ten toczy się  co prawda nieustannie, ale powoli. Pozostaje więc długo na niezmiennym, tym samym, poziomie, dopóki nie wypełni wszelkich szczelin i luk tegoż poziomu. Proces rozwoju wiedzy można zilustrować przykładem budowniczego gmachu, który ze swej budowli podziwia okolicę.

Budowniczy wylewa beton na wyrównanym przez siebie gruncie (I poziom wiedzy i nauki = magia). Beton wypełnia formę płyty parteru budynku i dopóki jej w całości nie wypełni i nie zastygnie, nie jest możliwe budowanie na tej płycie niczego nowego. Z tego poziomu widać dookoła to co widać – niewiele gdyż horyzont jest płaski, taki jaki był bez płyty (płyta = wiedza-wieda-magia – to coś więcej niż las, który zasłania całą okolicę, to wykarczowany grunt pod budowlę i płyta parteru). Gdy płyta stwardnieje, czyli gdy wyczerpane są możliwości kombinacyjne, logiczne, dedukcyjne, pozwalające rozszerzać wiedzę z tego poziomu i mieszać “beton wiedzy”, zastyga on. Gdy całkiem zastygnie można wlać następną porcję w formy, które dźwigną ściany pierwszego piętra gmachu. Oznacza to inaczej, że można wtedy postawić hipotezy spekulujące na temat tego co będzie widać powyżej parteru. Gdy ściany (hipotez i teorii) zastygną można położyć na zbudowanym piętrze nową płytę, płytę nowego poziomu, pierwszego piętra wiedzy (poziom nauki). Można teraz stanąć na nowej płaszczyźnie i rozejrzeć się dookoła z pierwszego piętra. Z tej wysokości widać dużo więcej i wiedza poszerza się szybciej. Im gmach wyższy tym szybciej rozszerza się horyzont zdarzeń i wiedza o ich powiązaniach. Im rozleglejszy parter – a w wypadku Wszechświata i Matki Ziemi “parter” jest naprawdę obszerny, tym dłużej trwa przebywanie na tym “parterowym”poziomie.  

Dlatego także i teraz nie brak osób tak przywiązanych do własnych “ugruntowanych na parterze” sądów oraz opinii autorytetów, którym uwierzyły kiedyś, że wcale zdania nie zmieniają mimo postępów wiedzy, i zapewne umrą ze swoim błędnym wyobrażeniem o świecie (wszechświecie, bogu, materii) w umysłach i sercach.

Podam przykład z dziedziny wiary. Dopiero w 1994 roku papież Jan Paweł II przekazał chrześcijanom całego świata jako oficjalne stanowisko kościoła wieść, że Jezus Chrystus nie urodził się wcale 25 grudnia. Papież wywołał tym stwierdzeniem szok wśród wierzących Zachodnich Europejczyków. Można się było tego dowiedzieć w komunistycznych krajach z rozpowszechnianych tutaj bez przeszkód ateistycznych, materialistycznych książek  już w latach 60-tych XX wieku. Dla teologów watykańskich było to tajemnicą poliszynela od samego początku religii chrześcijańskiej. Jednakże do dzisiaj są ludzie, którzy tego stwierdzenia nie przyjmują do wiadomości.  Są też ludzie, którzy nie przyjmują do wiadomości, że istniały liczne pierwowzory mitycznej postaci Jezusa, a więc, że w ogóle całe Boże Narodzenie jest baśniuszką, nie mitem (ten opowiada o prawach przyrody i interakcjach między siłami przyrodzonymi na poziomie wiedzy danej epoki), ani bają (to powieść poetycka, lecz rzeczywista ponad-epokowa – część Baji) , ani tym bardziej Bają (ta jest rzeczywistą Materią i Duchowością – Zapisem Świata), lecz ludzką fantazją, wymysłem wyssanym z palca. Więcej, należy powiedzieć, że teologowie wiedzą od dawna także, że Chrystus w ogóle nie istniał, ani jako bóg, ani jako osoba fizyczna, bo ma liczne swoje mityczne pierwowzory o setki lat wcześniejsze. Wzorce owe tkwią w osobach takich bóstw, jak choćby egipski Ozyrys (który po trzech dniach od śmierci w piątek, zmartwychwstał  w magiczny sposób w niedzielę), czy takich jak Dionizos – Boski Świetlisty Syn (Dziwnyjusz – grecka karykatura prasłowiańskiego=scytyjskiego Dyja-Poświściela, syna Dażboga – Pana Dnia, Dzeusa), czy Attis (słowiański – Ottiec-Oćc, Bóg Ojciec=Czarnogłów), Tammuz, Adonis, Zalmoxis, czy bóstwa Wed Hinduizmu. Oni wszyscy rodzili się 25 grudnia w grotach czy ubogich stajenkach, ich narodziny wieściły cuda i znaki w rodzaju spadających gwiazd, a świadkowali tym narodzinom pasterze. Tytułowano ich także Dobrymi Pasterzami i Zbawicielami. Opowieść o Jezusie byłaby prawdziwym mitem tylko wtedy, gdyby powiedziano wiernym jasno i oczywiście, że jest on symboliczną postacią, antropomorfizowanym Słońcem lub Światłem,  jak owi wszyscy pogańscy bogowie tutaj wymienieni.  Wtedy bowiem jasne by było, że cykle jego narodzin i śmierci, to roczny cykl słoneczny z dokładną liczbą dni 280, czyli okresu ciąży  (9 miesięcy) od Wiosennej Równonocy w marcu  (Niepokalane Poczęcie – Iskra Światła Świata-Boża Krówka/Świetlik w Łonie Swątlnicy lub Rodżany-Przyrody albo Zaródzi-Łona = Siedliska Przyrodniczego) do jego narodzenia w Zimowe Przesilenie, jako Syna Światła Świata, z Łona Matki Ziemi Dziewiczej. 

Myślę, że skoro kalijuga się skończyła i wydobyliśmy się na wyższy poziom budowli wiedzy, coraz więcej osób będzie pojmować, że system pośrednictwa między ludźmi a bogiem/energią kosmiczną (=religia), sprawowany przez kasty kapłanów (pasożytujących na potrzebie wiary w człowieku od starożytności do dzisiaj) jest tylko systemem oszustwa i wyzysku biednych (=przeciętny człowiek) przez bogatych (= kapłani, wodzowie, królowie, prezydenci) i utrwala oraz przedłuża okres niewolnictwa postrzymskiego i Ciemności.

Mam nadzieję także, że coraz więcej Polaków będzie stawać się Wolnymi Ludźmi, o światopoglądzie naukowym i będzie wierzyć w nowe odkrycia nauk ścisłych, takich jak genetyka, a coraz mniej będzie powtarzać stare twierdzenia niemieckiej (post-rzymskiej) propagandy, że Słowianie przybyli nie wiadomo skąd do Europy w X wieku i zajęli odwiecznie niemieckie (post-rzymskie) ziemie nad Odrą i Wisłą i Bałtykiem.

CB

KonstantynopolKonstantynopol był zwany przez Słowian wczesnośredniowiecznych Carogrodem. Wtedy nie pamiętano być może, a przynajmniej nie napisano o tym w kronikarskich grecko-rzymskich zapisach, że całe Bizancjum wyrosło na zagrabionej Słowianom ziemi – Ziemicy Draków i Gątów oraz Dachów-Daków, Harharów i Pątów. Ziemie te i ludy były wymieniane nad Morzem Czarnym przez licznych pisarzy starożytnych i kronikarzy, w tym Herodota w V wieku p.n.e. Pisano o nich, że mowę mają nieco odmienną, ale noszą się jak Scyci-Skołoci, tak samo żyją, tak samo walczą i używają podobnych narzędzi bojowych. Dzisiaj wiemy, że Scyci-Skołoci to ludzie genetycznie identyczni z nami Słowianami. Jesteśmy więc ich potomkami.   
Podajemy wiadomość za PAP – Nauka w Polsce

Cmentarzysko kurhanowe społeczności kultury komarowskiej w Bukivnej (dawnej Bukównej) na Ukrainie znane jest od lat 1930. Teraz badają je wspólnie naukowcy z Polski i Ukrainy.

Polacy i Ukraińcy badają tajemnicze kurhany
Cmentarzysko kurhanowe społeczności kultury komarowskiej w Bukivnej (dawnej Bukównej) na Ukrainie znane jest od lat 1930. Teraz naukowcy poznają badają wspólnie naukowcy z Polski i Ukrainy.
To nie pierwsze wykopaliska przeprowadzone na tej nekropolii. Teren badali w latach 1930. archeolodzy z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Obecny projekt rozpoczął się w 2009 roku, kiedy archeolodzy z Instytutu Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznania przeprowadzili wstępne badania powierzchniowe.
- W lipcu 2010 roku na podstawie umów między UAM oraz Instytutem Archeologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy w Kijowie i Katedrą Etnologii i Archeologii Instytutu Historii i Politologii Przykarpackiego Narodowego Uniwersytetu im. V. Stefanika w Ivano-Frankivsku podjęliśmy badania wykopaliskowe kurhanów – mówi dr hab. Przemysław Makarowicz, kierownik badań z polskiej strony. Stronę ukraińską reprezentują dr Sergiej Łysenko i dr Igor Kockin.
Podczas przygotowań do badań wykopaliskowych odkryto nieznaną wcześniej grupę kurhanów. Udokumentowano je w lesie bukowym, w odległości około 1 km na południowy zachód i północny zachód od wcześniej znanych skupisk. Cechuje je specyficzna koncentracja kopców – po trzy mniejsze kurhany wokół większego. – Łącznie zarejestrowaliśmy ponad 40 kopców. Pierwotnie nekropola w Bukivnej liczyła – uwzględniając badania przedwojenne – ponad 50 obiektów – wylicza Makarowicz.
Dotychczas w pełnym zakresie archeolodzy zbadali wykopaliskowo trzy kurhany. Jeden z nich został wcześniej przekopany przez poszukiwaczy skarbów, ale w innych wyposażenie zachowało się. W jednym z kopców badacze znaleźli m.in. 38 naczyń na różnej głębokości w płaszczu nasypu i na poziomie dawnej powierzchni. W zachodniej części kopca archeolodzy znaleźli ponadto prostokątną jamę, wewnątrz której zbudowano kamienno-drewnianą, prostokątną konstrukcję. Zachowały się również relikty spalonych desek.
Jak wykazały analizy, około 200 odkrytych przedmiotów można łączyć z kulturą komarowską, należącą do trzcinieckiego kręgu kulturowego. To różnorodne znaleziska – od półwytworów po w pełni użytkowe narzędzia jak sierpy oraz broń – grociki strzał. Badania wykazały, że były one używane.
Zdaniem archeologa, najbardziej spektakularne były odkrycia w trzecim z kurhanów. Oprócz ponad 20 naczyń w jego centrum odnotowano kenotaf, czyli grób bez zmarłego, w którym znaleziono osiem naczyń. Obok spoczywała szpila wykonana z brązu i złota zausznica, związana z ośrodkami metalurgicznymi w Kotlinie Karpackiej.
Najbardziej interesującym aspektem poznawczym dla archeologów była obrzędowość pogrzebowa udokumentowana w obu kurhanach. – Należy podkreślić, że w żadnym z naczyń odkrytych w charakteryzowanych kurhanach nie zarejestrowano kości, nie były to więc urny grzebalne, jak sądzili badacze w latach 30. XX wieku – wyjaśnia Makarowicz. Jednak to ostatecznie badania na obecność fosforu pokażą, czy nie uległy one mineralizacji.
Artefakty pozyskane w rezultacie badań cmentarzyska przekazano do kompleksowych analiz specjalistycznych w Polsce i na Ukrainie. Wykonane badanie paleopedologiczne i palinologiczne pozwoliły m.in. zrekonstruować ówczesne środowisko. Analiza metalograficzna wyjaśniła skład chemiczny i sposób uzyskania szpili z brązu – wytwórca korzystał z modelu woskowego. W celu uzyskania wieku kurhanów pobrano próbki materiałów organicznych, które poddano datowaniu radiowęglowemu. Uzyskane daty zamykają się w granicach połowy II tysiąclecia p.n.e. Wykonano również analizy palinologiczne i geomorfologiczne.

Międzynarodowe badania nekropoli kultury komarowskiej w Bukivnej są kontynuowane w ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. W tym roku archeolodzy planują zbadać dwa monumentalne kurhany liczące ponad 3 m wysokości.
To nie pierwsze wykopaliska przeprowadzone na tej nekropolii. Teren badali w latach 1930. archeolodzy z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Obecny projekt rozpoczął się w 2009 roku, kiedy archeolodzy z Instytutu Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznania przeprowadzili wstępne badania powierzchniowe.
- W lipcu 2010 roku na podstawie umów między UAM oraz Instytutem Archeologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy w Kijowie i Katedrą Etnologii i Archeologii Instytutu Historii i Politologii Przykarpackiego Narodowego Uniwersytetu im. V. Stefanika w Ivano-Frankivsku podjęliśmy badania wykopaliskowe kurhanów – mówi dr hab. Przemysław Makarowicz, kierownik badań z polskiej strony. Stronę ukraińską reprezentują dr Sergiej Łysenko i dr Igor Kockin.
Podczas przygotowań do badań wykopaliskowych odkryto nieznaną wcześniej grupę kurhanów. Udokumentowano je w lesie bukowym, w odległości około 1 km na południowy zachód i północny zachód od wcześniej znanych skupisk. Cechuje je specyficzna koncentracja kopców – po trzy mniejsze kurhany wokół większego. – Łącznie zarejestrowaliśmy ponad 40 kopców. Pierwotnie nekropola w Bukivnej liczyła, uwzględniając badania przedwojenne, ponad 50 obiektów – wylicza Makarowicz.
Dotychczas w pełnym zakresie archeolodzy zbadali wykopaliskowo trzy kurhany. Jeden z nich został wcześniej przekopany przez poszukiwaczy skarbów, ale w innych wyposażenie zachowało się dość dobrze. W jednym z kopców badacze znaleźli m.in. 38 naczyń na różnej głębokości w płaszczu nasypu i na poziomie dawnej powierzchni oraz prostokątną jamę, wewnątrz której zbudowano kamienno-drewnianą, prostokątną konstrukcję. Zachowały się również relikty spalonych desek.
Najbardziej spektakularne były odkrycia w trzecim z kurhanów. Oprócz ponad 20 naczyń w jego centrum odnotowano kenotaf, czyli grób bez zmarłego, w którym znaleziono osiem naczyń. Obok spoczywała szpila wykonana z brązu i złota zausznica, związana z ośrodkami metalurgicznymi w Kotlinie Karpackiej.
Jak wykazały analizy, około 200 odkrytych przedmiotów można łączyć z kulturą komarowską, należącą do trzcinieckiego kręgu kulturowego istniejącego w epoce brązu. To różnorodne znaleziska – od półwytworów po w pełni użytkowe narzędzia jak sierpy oraz broń – grociki strzał. Badania wykazały, że były one używane.
Najbardziej interesującym aspektem poznawczym dla archeologów była obrzędowość pogrzebowa udokumentowana w obu kurhanach. – Należy podkreślić, że w żadnym z naczyń odkrytych w charakteryzowanych kurhanach nie zarejestrowano kości, nie były to więc urny grzebalne, jak sądzili badacze w latach 30. XX wieku – wyjaśnia Makarowicz. Jednak to ostatecznie badania na obecność fosforu pokażą, czy nie uległy one mineralizacji.
Artefakty pozyskane w rezultacie badań cmentarzyska przekazano do kompleksowych analiz specjalistycznych w Polsce i na Ukrainie.
Międzynarodowe badania nekropoli kultury komarowskiej w Bukivnej są kontynuowane w ramach projektu finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. W tym roku archeolodzy planują zbadać dwa monumentalne kurhany liczące ponad 3 m wysokości.
(ew/PAP-Nauka w Polsce)