niedziela, 3 lutego 2013

Poszukiwanie swojej przyszłej siedziby rodowej


W tym temacie będziemy dzielić się swoimi sposobami szukania odpowiedniej siedziby rodowej.
Ja swoją znalazłam ponad 10 lat temu - przez lokalną gazetę mojego miasta oraz w dużej mierze wykorzystywałam wówczas do tego celu Internet. Jednak w tamtym czasie niewielu było użytkowników Internetu w porównaniu do dzisiaj i niewiele ciekawych ofert. Większość okazji była poza Internetem - nadal w gazetach ogłoszeniowych takich jak Kontakt. W Internecie było co prawda nieco ofert przetargów w różnych ciekawych miejscach Polski, ale komunikacja z oferentami była zła. Tzn. nie odpowiadano na wysłane zapytania o możliwość zakupu ziemi, lub odpowiadano mi grubo po terminie - gdy już kupiłam coś innego. Pierwotnie szukałam swojej siedziby w Bieszczadach, gdyż Bieszczady mnie ongiś oczarowały niesamowicie swoją bajkową aurą. Chciałam tez mieć ziemię z rwącym potokiem, aby mieć swoją własną wodę i możliwość postawienia turbiny wodnej oraz pozyskiwania własnej energii. Do zamieszkania w Bieszczadach zachęcał mnie też istniejący tam darmowy powszechny Internet.

Co mnie zniechęciło? Wygórowane ceny ziemi i mokry klimat. Po zapoznaniu się z publicznymi ofertami doszłam do wniosku, że sprzedają tam ziemię na metry jak na działki rekreacyjne, a po wejściu na stronę harcerską przeczytałam, że lało tam przez całe wakacje i poprzednie wakacje też i że w ogóle takie mokre lata to standard tam. Dużo chmur, mało Słońca, dużo deszczów - wilgoć totalna, a ja muszę dbać o moje zdrowie. Nadmiar wilgoci jest dla mnie szkodliwy.

Znalazłam więc inne gospodarstwo na Mazurach Garbatych. Wówczas była to mało znana i niepopularna kraina, więc ceny ziemi były niskie. Kraina okazała się cudownie malownicza - o ciekawej rzeźbie terenu, o licznych pagórkach, strumykach, stawikach, zagajnikach, jeziorkach, kwietnych łąkach. Błogo i spokojnie.
Urzekła mnie ta kraina i postanowiłam w niej zamieszkać. Internet miał być - a było to dla mnie ważne, bo moja poprzednia praca opierała się właśnie na dostępie do Internetu. Dawniej pracowałam jako tłumaczka języka angielskiego i projektant stron internetowych. Prowadziłam też kursy języka angielskiego online.
Już po zakupie gospodarstwa, okazało się, że wprowadzono mnie w błąd i straciłam dostęp do Internetu na 5 lat, co się fatalnie odbiło na poziomie mojego życia tutaj. Po prostu żyłam w niewyobrażalnej nędzy. Zresztą nadal jest mi ciężko, ale staram się tego nie widzieć i cieszyć się tym, co już mam.

Mimo ustawicznego braku wystarczającej ilości pieniędzy - moja ziemia daje mi ogromne możliwości samorealizacji i rozwoju mojej kreatywności. Wiele tu można zrobić bez wielkich pieniędzy, choć duży zastrzyk finansowy by to na pewno przyspieszył i umożliwił urentownienie mojego gospodarstwa w krótkim czasie. Jednak niestety - brak jest tego niezbędnego dofinansowania, więc postanowiłam skupić się na uzyskaniu samowystarczalności żywieniowej dla siebie samej i mojej rodziny w mieście, gdyż moja Mama mi pomaga spłacać kredyty.

Brak komentarzy: